piątek, 6 kwietnia 2012

ROZDZIAŁ 4

Czasem myślisz, że znasz kogoś bardzo dobrze. A potem tylko jeden glupi gest i nagle orientujesz się, że wcale nie wiesz kim na prawdę jest twój przyjaciel.
 
 
 
 


Nigdy nie myślałam, że tak bardzo będę tęskniła za szkołą. Dokładnie 2 tygodnie przez zakończeniem roku szkolnego, 5 dni przed moimi 18mi urodzinami i tydzień przed balem dla ostatnich klas, wróciłam z chorobowego. Ostatnie dwa tygodnie, a potem spokój. Trzy miesiące błogiego odpoczynku, opalania się na prażącym słońcu i lenistwa. Budzik jak zwykle zadzwonił o 7,30. Nawet nie wiecie jak człowiek wariuje kiedy siedzi długo sam w domu. Zgadnijcie po czym poznałam, że powoli zaczyna mi odbijać? Bowiem poprzedniego wieczora spakowałam wszystkie książki do torby, uszykowałam i uprasowałam sobie ubranie. Co było wręcz nie bywałe. Zresztą nie tylko ja tak uważałam. Wieczorem kiedy szykowałam się, tata patrzył się na mnie podejrzliwie niczym na idiotkę i uznał, że powrót do rzeczywistości na prawdę dobrze mi zrobi. Byłam dokładnie tego samego zdania.
Dzisiejszego ranka zupełnie nie mogłam zebrać się z łóżka. Miałam zbyt dużo myśli w głowie które skutecznie rozpraszały mnie . Macie czasem tak, że jeżeli denerwujecie się lub boicie się czegoś wasz żołądek fika koziołki? Właśnie w tym momencie miałam takie uczucie. Tylko, że zupełnie nie miałam pojęcia skąd się wzięło. Czułam się tak jakbym właśnie po raz pierwszy musiała iść do szkoły. Mój pierwszy dzień w liceum. Wiele obaw, podekscytowanie i jeszcze więcej obaw. Jednak wzięłam się w garść i powoli wstałam, tym razem pamiętając o moich zawrotach głowy. Podeszłam do lustra i przeciągnęłam palcami po plastrze na mojej brwi. Skrzywiłam się lekko i zacisnęłam mocniej zęby łapiąc za jego koniec . W końcu kiedyś trzeba się było go pozbyć, a nie miałam zamiaru paradować w nim po szkole. Na szczęście były to szwy rozpuszczalne i nie powinno być już ich widać. - Raz, dwa, trzy!- Pomyślałam i wstrzymałam oddech, po czym szybkim ruchem zerwałam go. Dobrze, że wcześniej się na to przygotowałam inaczej z moich ust wydobyłby się donośny krzyk. Automatycznie łzy podeszły mi do oczu, a jedna pojedyńcza spłynęła po moim policzku. W końcu odetchnęłam głęboko kiedy upiorny ból minął. Przybliżyłam twarz do lustra podnosząc do góry swoją grzywkę. Praktycznie śladu po szwach już nie było, zupełnie ginął w moich brwiach. Uśmiechnęłam się sama do siebie usatysfakcjonowana z tego powodu. Wszystko byłoby w porządku, ale po chwili zorientowałam się, że czegoś mi brakuje... Otworzyłam szerzej oczy i tym razem głośno krzyknęłam. Z moich ust wydobyło się parę mocnych przekleństw. Na szczęście rodziców nie było w domu, więc nikt nie mógł mnie upomnieć. Zaczęłam gorączkowo badać miejsce w którym powinna być brew..ale nie było jej tam. Nigdy więcej nie oderwę szybko plastra! Moje głupie przyzwyczajenia z depilacji właśnie pozbawiły mnie połowy prawej brwi.
- Cholera. Czemu mnie muszą zdarzać się takie rzeczy. - Zaczęłam gorączkowo szukać jakiegoś rozwiąznia by to jak najlepiej zatuszować. Podbiegłam do mojej kosmetyczki i wyciągnęłam z niej brązową krędkę do oczu. Podeszłam do lustra i 'domalowałam' trochę brwi. Wyglądało to trochę komicznie. Wzięłam szczotkę do włosów i przeczesałam je na drugą stronę tak by moja długa grzywka zakryła wszystko. Potem zawiązałam kudły w kucyka i uśmiechnęłam się szeroko, w końcu niczego nie było widać. Jedynym problemem było to, że grzywa była nieposłuszna i od czasu do czasu spadała na przeciwną stronę. Na to jednak nic nie poradzę. Ubrałam szybko ciuchy, które wczoraj uszykowałam, torbę przełożyłam przez ramię i wyszłam do szkoły nie jedząc śniadania. Apetyt zupełnie mi przeszedł.
Idąc przez szkolny hol wyciągnęłam swój plan lekcji by zobaczyć co teraz będę miała.
- Jess! - Usłyszałam za sobą znajomy głos i odwróciłam się. W tym samym momencie Sara podbiegła do mnie i mocno mnie przytuliła. O mało co nie straciłam równowagi. Zaśmiałam się głośno.
- Moja głowa.. - Jęknęłam cicho a dziewczyna natychmiastowo mnie puściła.
- Boże Jess przepraszam! Po prostu tak się cieszę, że Cię widzę! Jak się czujesz?! Już wszystko w porządku? - Zaczęła mówić z prędkością światła, a ja ponownie zachichotałam. Co się stało z tą spokojną Sarą którą znałam? Miała zatroskany wyraz twarzy, ona na prawdę się o mnie martwiła. Uśmiechnęłam się szeroko dając jej do zrozumienia, że już jest w porządku.
- Wszystko okeeeej. - Odpowiedziałam zwięźle na jej pytania beztroskim tonem. - Widziałaś ostatnio Westa? - Spytała zaciekawiona. Przyjaciółka natychmiast spoważniała i odwróciła wzrok w drugą stronę, zupełnie jakby chciała wyminąć się z odpowiedzi. Tylko czemu?
- Eee..Rozmawiałaś z nim po swoim wypadku? - Zaczęła się jąkać cały czas unikając mojego spojrzenia.
- Napisał mi krótkiego emaila. - Powiedziałam beznamiętnym tonem i wzruszyłam ramionami. Zmarszczyłam czoło przyglądając się Sarze. Ona coś ukrywała. Widziałam, że zagryzła lekko dolną wargę i kiedy otworzyła usta by coś powiedzieć na korytarzu rozległ się dzwonek. Na jej twarzy pojawił się wyraz ulgi.
- Zobaczymy się później. - Powiedziała Sara. Obróciła się na pięcie i prawie pobiegła w stronę swojej klasy zostawiając mnie zdezorientowaną na środku holu. Nie pozostało mi nic innego jak przestać o tym myśleć i iść na lekcje.
Dopiero na długiej przerwie mogłam zobaczyć się z Westem i wytlumaczyć tą całą ..conajmniej dziwną sytuację. Do tej pory starałam sobie nie zaprzątać tym głowy. W końcu wybiła godzina szkolnego lunchu. Szybko zebrałam swoje notatki z ławki i po drodze wepchnęłam je do torby. Za drzwiami do stołówki jak zwykle wrzało. Od czasu do czasu, między stolikami przelatywał jakiś makaron. -Spaghetti - Pomyślałam. Nareszcie coś normalnego do jedzenia. Poprawiłam jeszcze swoją grzywkę, upewniając się czy wszystko dokładnie zakryła i żwawym krokiem ruszyłam do swojego stolika próbując nie rzucać się w oczy. Westa jeszcze nie było. Usiadłam na jednym z krzeseł i wyciągnęłam z torby własnoręcznie robioną kanapkę. W momencie w którym probowałam się w nią wgryźć za plecami usłyszałam donośne śmiechy. Pokręciłam głową z dezaprobatą i odwróciłam wzrok w stronę tego głośnego rechotu. Jak zwykle dobiegał on ze "stolika sław". Zajmowali go najlepsi, najpopularniejsi. Dosłownie sama elitka - sportowcy i cheelederki . Wywróciłam teatralnie oczami. Miałam wrócić do zjedzenia swojej kanapki gdy ku mojemu zdziwieniu zauważyłam, że ktoś do mnie macha. Tak, właśnie DO MNIE. Otworzyłam szeroko oczy przerażona, musieli coś zaplanować..Chceli mi coś zrobić. Sportowcy. Ci głupi bezmózgowcy zaprogramowani do wygrywania i ośmieszania słabszych.
- Jessica! - Koleś który mi pomachał krzyknął moje imię. Moje ciało zdrętwiało. Zaczęłam nerwowo rozglądać się wokół siebie szukając jakiegoś drugiego wyjścia którym niepostrzeżenie mogłabym uciec. Mogliby mi dać spokój przynajmniej pierwszego dnia po powrocie..Ale oni byli bezlitośni, nie było mowy o rezygnacji. Chłopak widząc, że nie reaguje na jego wołanie wstał i ruszył prosto w moją stronę, do mojego stolika. Cóż przynajmniej godnie przegram. - pomyślałam. Jednak kiedy zbliżał się w moją stronę zaczęłam go rozpoznawać. Ubrany był w granatową polówkę, oliwkowe, krótkie bojówki i ciemne, eleganckie adidasy. Jedyne po czym go poznałam były nieuczesane, kruczoczarne włosy. Wlepiłam w niego swój wzrok z niedowierzaniem.
- Czemu nie przychodzisz jak Cię wołam? - Spytał rozbawiony West stając przede mną. Zupełnie nie wiedziałam co odpowiedzieć, gdzie podziała się jego czarna koszulka z South Parka? Jego zwykłe trampki? Nie poznałam go. Pomińmy fakt, że obecnie wyglądał tysiąc razy lepiej niż w swoich poprzednich ciuchach. Ale gdzie zginął mój przyjaciel?
- Miałam przyjść do tych głupich, bezmózgowych goryli? - Parsknęłam śmiechem mierząc zimnym wzrokiem chłopaka. Westchnął cicho przyglądając mi się z rozczarowaniem. Chyba był naiwny oczekując, że zareaguje inaczej. Czego właściwie się spodziewał?
- Wróć do swoich nowych przyjaciół. - Powiedziałam, a w moim tonie dało się usłyszeć wyraźny sarkazm. West zmarszczył czoło przyglądając mi się.
- Ty ich nawet ni...- Zaczął mówić poirytowanym tonem ale przerwałam mu bez skrupułów.
- NIE MÓW MI, ŻE ICH NAWET NIE ZNAM! GNĘBILI NAS OD PIERWSZEJ KLASY, A TY NAGLE ZAPOMINASZ O TYM I ZACHOWUJESZ SIĘ JAKBY TO BYLI TWOI NAJLEPSI KUMPLE?! MYŚLAŁAM, ŻE TO JA NIEŹLE UDERZYŁAM SIĘ W GŁOWĘ!! - Wrzasnęłam na niego podrywając się gwałtownie do góry. Wszystkie głowy zwróciły się w naszą stronę. W końcu co jak co ale miałam donośny głos.
- Jess, daj mi coś powiedzieć.. - Dodał cicho próbując mnie uspokoić. Zerknął na ludzi którzy właśnie wlepiali w nas swój zaciekawiony wzrok.
- Możemy pójść gdzieś porozmawiać? - Spytał patrząc mi prosto w oczy swoimi czekoladowymi źrenicami. Zachowałam jednak trzeźwość umysłu i nie uległam temu błagającemu spojrzeniu.
- Cooper?! Co się tam dzieje?! Chodź do nas stary! - Wrzasnął jeden z nowych kumpli Westa.
- ZAMKNIJ SIĘ! ROZMAWIAM! - Krzyknął zgryźliwym tonem w stronę kolesia i nagle wszyscy siedzący przy stoliku wybuchnęli głośnym śmiechem. West założył ręce na piersi przygądając mi się z góry. Wiedziałam, że nie miał zamiaru odpuścić.
Rzuciłam mu gniewne spojrzenie, miałam się już zgodzić kiedy nagle w drzwiach stanęła Megan. Tylko tej mi tu jeszcze potrzeba. Ku mojemu zdziwieniu zamiast iść do swoich przyjaciółeczek ruszyła prosto na nas. Każdy jej krok w wysokich szpilkach odbijał się echem od ścian. Uniosłam wysoko brwi przyglądając się jej.
- Czego ona tu ch...? - Zaczęłam marszcząc swoje czoło. Ale w tym samym momencie blondynka podeszła do Westa zarzucając mu swoje chude ramiona na szyję i jakby nie zwracając uwagi na moją obecność przyciągnęła jego twarz do swojej i namiętnie wpiła się w jego wargi. Otworzyłam szeroko usta nie wierząc w to co własnie zobaczyłam. Zrobiłam się automatycznie czerwona ze złości i byłam bliska omdleniu. Miałam ochotę rzucić się na nią i rozszarpać ją na strzępy. Wziąć ją za te długie kudły i uderzyć jej głową o ścianę. Stukrotnie. Byłam tak wkurzona, że w kącikach moich oczu pojawiły się łzy. Zauważyłam jak Megan pomiędzy ich złączonymi ustami szaleje swoim jęzorem i mnie jeszcze bardziej zemdliło. West opamiętał się na szczęście i odtrącił ją delikatnie, patrząc się na nią karcącym spojrzeniem.
- No co ..tęskniłam. - Powiedziała Megan i uśmiechnęła się słodko odsłaniając idealnie prosty łuk swoich śnieżnobiałych zebów. Chłopak spojrzał w moją stronę smutnym wzrokiem i spuścił głowę. Nie mógł mi patrzeć w oczy. Zresztą nie dziwiłam się mu. W tym momencie chciałam podejść do niego i go mocno spoliczkować. Albo uderzyć zaciśniętą pięścią! Wszystko jedno, byle tylko poczuł ból. Na który zasługiwał. Jednak patrząc na niego ogarnęła mnie bezradność. Nie mogłam go uderzyć..Pokiwałam tylko lekko głową z dezaprobatą.
- Nie mamy o czym rozmawiać. - Skomentowałam krótko. Zabrałam swoją torbę i czym prędzej wyszłam ze stołówki nie oglądając się za siebie. Usłyszałam tylko głośne pogwizdywania, gdy przechodziłam między stolikami. Kiedy znalazłam się za drzwiami pędem udałam się do pierwszej lepszej łazienki gdzie emocje wzięły nade mną górę i wybuchnęłam donośnym płaczem nie mogąc się dłużej powstrzymywać.
Nie wiem jak długo spędziłam w tej łazience, straciłam zupełnie poczucie czasu. Co przerwę parę dziewczyn chciało wbić do toalety ale kiedy tylko pojawiały się w drzwiach mój donośny krzysk dawał im do zrozumienia, że mają zabrać stąd swoje cztery litery. Co okazało się dość skuteczne. Bynajmniej nikt mnie nie nawiedział. Zupełnie bez siły opadłam na podłoge opierając się plecami o ścianę. Podkuliłam swoje kolana obejmując je dłońmi, a po moich policzkach cały czas płynęły łzy. Kołysałam się i nuciłam jakąś denną pioseneczkę pod nosem byle tylko się uspokoić..By o tym nie myśleć. Zadzwonił dzwonek.Kolejna przerwa. Znowu ktoś próbował wejść a ja nabrałam dużo powietrza w płuca by nakrzyczeć na osobę, która właśnie chciała zakłócić mój spokój. Jednak głośno wypuściłam powietrze kiedy zobaczyłam, że do środka wchodzi Sara. Zamknęła za sobą drzwi i przyglądała mi się przez chwilę z zatroskanym wyrazem twarzy. Miałam ochotę wyzywać ją za to, że nie uprzedziła mnie jednak tylko westchnęłam cicho. Nie miałam siły. Dziewczyna wyciągnęła chusteczke ze swojej torby i podeszła kucając tuż przede mną. Zaczęła wycierać delikatnie łzy z mojej twarzy.
- Przepraszam, że Ci nie powiedziałam. - szepnęła a jej ton wskazywał na to, że miała wyrzuty sumienia. Kiedy otarła już moje zapuchnięte oczy usiadła obok i przytuliła mnie do siebie, a ja znowu wybuchnęłam płaczem.
- Jak on mógł ?! Co mu się stało?! Ktoś zrobił mu pranie mózgu ?! Przecież niedawno śmiał się z niej! Z nich wszystkich! A teraz...- Zaciągałam się co chwile płaczem mocno wtulając się w ramiona Sary. Potrzebny mi był teraz ktoś bliski, któremu mogłabym się wyżalić i zabrudzić koszulkę swoim tuszem. Zawsze West był w takich chwilach przy mnie, to on pocieszał mnie -"Donovan świat się nie skończył. Weź się w garść i nie mazgaj się tutaj. Nie ma po co. Jutro będzie lepszy dzień. " Ale dzisiaj...dzisiaj siedziałam tu przez niego. Moje życie wywróciło się do góry nogami. Sara westchnęła cicho, wiedziałam, że ona też nie może pojąć jego postawy. Zresztą kto mógł?
- Lekcje już sie skończyły. Nikogo nie ma. Chodź..zawiozę Cię do domu. - Panna Roberts wstała oferując przy tym dłoń by pomóc mi wstać. Dopiero teraz zauważyłam jak w szkole zrobiło się cicho. Gdyby w tym momencie przeleciała pare metrów ode mnie mucha..z pewnością bym ją usłyszała. Spojrzałam się na rękę Sary jakby zastanawiając się nad tym co powinnam zrobić, ale po chwili przy pomocy dziewczyny wstałam na równe nogi. Spojrzałam w lustro na swoje odbicie i przeraziłam się. Wyglądałam jak kupa nieszczęścia. Odkręciłam kran i ochlapałam wodą swoją twarz. Przetarłam jeszcze raz zaczerwienione oczy cały czas milcząc. Po dłuższej chwili przeniosłam swoje spojrzenie na Sarę i uniosłam wyniośle swój podbródek. W tym momencie odbiłam się od dna i powróciłam dumnie do rzeczywistości.
- Jeżeli on się tak bawi...To ja też. - Powiedziałam do niej unosząc szelmowsko kąciki swoich ust. Chociaż te słowa wydobyły się z moich ust brzmiały zupełnie jakby wypowiedziała je inna osoba. Widziałam, że w oczach dziewczyny pojawiło się przerażenie i zarazem zdziwienie.
- Powiedziałaś to jak..- Zaczęła ale w tym momencie minęłam ją i wyszłam pośpiesznie przez drzwi. Dobrze wiedziałam o kogo jej chodzi. Ale ja nie jestem Megan. Nie pozwolę by Sara na nowo to przechodziła. Ja jej nie zostawie.
Mam coś do zrobienia! Do zobaczenia! - Krzyknęłam tylko w jej stronę i zniknęłam w korytarzu ruszając pędem do swojego domu. Sara bezradnie wodziła za mną wzrokiem, aż utraciła mnie z oczu

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz