kolejny rozdział ^^ wzięłam sobie do serca wasze uwagi ;) mam nadzieję, że się wam spodoba ! ^^ jeżeli macie jakieś inne uwagi to piszcie śmiało! obojętnie czego będą dotyczyć.. czy fabuły, czy postów, a może wyglądu forum ! Jeżeli macie jakieś propozycje co do prowadzenia fabuły.. albo jakich postaci chcielibyście więcej.. chętnie poczytam !
Zapraszam serdecznie do czytania! Miłej lektury ;)
Cichutko stąpając na palcach zeszłam po schodach, by podsłuchać o czym rozmawiają rodzice. Minął mniej więcej tydzień, od kiedy dowiedziałam się o ich rozwodzie. Od tej pory nie zamieniliśmy żadnego słowa na ten temat. Przysiadłam na schodach, wsłuchując się w głosy dochodzące z kuchni. Nic nie rozumiałam, wyłącznie bełkot docierał do mych uszu. Zrezygnowana zeszłam na dół. Obraz, który ukazał się moim oczom, zaraz po przekroczeniu progu kuchni całkowicie zbił mnie z tropu. Moi rodzice siedzieli przy stole, naprzeciwko siebie, popijając czerwone wino i przeglądając jakieś stare albumy ze zdjęciami. Chyba dobrze, się przy tym bawili, bo mama co chwilę śmiała się, a na ustach taty cały czas widniał szeroki uśmiech. Gdy zobaczyli mnie, ogłupiałą, stojącą w przejściu, speszyli się. Mama zarumieniła się, zupełnie jakbym przyłapała ich na potajemnej randce.
Zapraszam serdecznie do czytania! Miłej lektury ;)
Cichutko stąpając na palcach zeszłam po schodach, by podsłuchać o czym rozmawiają rodzice. Minął mniej więcej tydzień, od kiedy dowiedziałam się o ich rozwodzie. Od tej pory nie zamieniliśmy żadnego słowa na ten temat. Przysiadłam na schodach, wsłuchując się w głosy dochodzące z kuchni. Nic nie rozumiałam, wyłącznie bełkot docierał do mych uszu. Zrezygnowana zeszłam na dół. Obraz, który ukazał się moim oczom, zaraz po przekroczeniu progu kuchni całkowicie zbił mnie z tropu. Moi rodzice siedzieli przy stole, naprzeciwko siebie, popijając czerwone wino i przeglądając jakieś stare albumy ze zdjęciami. Chyba dobrze, się przy tym bawili, bo mama co chwilę śmiała się, a na ustach taty cały czas widniał szeroki uśmiech. Gdy zobaczyli mnie, ogłupiałą, stojącą w przejściu, speszyli się. Mama zarumieniła się, zupełnie jakbym przyłapała ich na potajemnej randce.
-
Chciałam tylko powiedzieć, że za niedługo wychodzę z Sarą do
kolegi. Będziemy całą noc oglądać filmy, więc pewnie wrócę
dopiero nad ranem. - Sama nie wiedziałam, czemu skłamałam. Tak
chyba było łatwiej. Zresztą przynajmniej byłam pewna, że nie
zabronią mi iść. Widziałam jak mama otwiera już usta, by coś
powiedzieć, ale tata jej przerwał.
-
Nie zapomnij wziąć kluczy. - Uśmiechnął się do mnie łagodnie.
Gdy odchodziłam usłyszałam westchnięcie mamy i głos ojca „nie
możesz trzymać jej wiecznie na smyczy”.
***
Szykowanie
zajęło mi mniej więcej godzinę czasu. Szybki prysznic, wysuszenie
głowy, ubranie i umalowanie się. Czekając na wiadomość od
Sary przeglądałam się w lustrze. Byłam praktycznie cała ubrana
na czarno. Legginsy, tunika z nieco błyszczącego materiału,
sięgała mi do połowy ud. W pasie ściągnęłam się czerwonym
paskiem, a na stopy przyodziałam najzwyklejsze w świecie balerinki.
Prosty, wygodny i zarazem w miarę elegancki strój. Komórka
zawibrowała.
SMS
:
Czekam
na dole
Szybko
schowałam najpotrzebniejsze rzeczy do torebki, nie zapomniałam o
kluczach. Pożegnałam się z rodzicami, którzy nawet nie zauważyli,
że jestem nieco zbyt wystrojona jak na zwykłe oglądanie filmów.
Gdy przekroczyłam próg domu, stojąca na chodniku Sara pomachała
mi. Z szerokim uśmiechem na ustach podeszłam do brunetki.
-
Puścili Cię bez żadnych problemów? - Na moich ustach pojawił się
łobuzerski uśmieszek. - Mogłam trochę nagiąć prawdę. -
Odpowiedziałam zupełnie niewinnym głosem. Panna Roberts zaśmiała
się, kręcąc głową z dezaprobatą.
-
Myślą, że będziemy oglądać filmy całą noc. - Wzruszyłam
ramionami, tłumacząc jej moją wersję dzisiejszego wieczoru.
Przeszłyśmy szybko obok domu Westa, nie kusząc losu, co by przypadkiem go nie spotkać. - Wciąż się do niego nie odzywasz ? - Cicho spytała brunetka, a ja potwierdziłam to kiwnięciem głowy.
Przeszłyśmy szybko obok domu Westa, nie kusząc losu, co by przypadkiem go nie spotkać. - Wciąż się do niego nie odzywasz ? - Cicho spytała brunetka, a ja potwierdziłam to kiwnięciem głowy.
***
Dom
Paula Norringtona znajdował się dwadzieścia minut drogi od mojego.
W zasadzie poznałyśmy go tylko dlatego, bo praktycznie szyby
wypadały z okien od zbyt głośnej muzyki, a w pobliżu krążyły
tłumy ludzi. Większość z nich kojarzyłam ze szkoły, ale nikogo
tak naprawdę nie znałam.
Gdy
tylko weszłyśmy do środka, zdałyśmy sobie sprawę, że myliłyśmy
się co do liczebności imprezowiczów. W rzeczywistości było ich
chyba dwa razy więcej. Dziewięćdziesiąt procent z nich, było
już kompletnie pijanych. Spojrzałyśmy z Sarą po sobie. To nie
były nasze klimaty, ale nie zaszkodzi chociaż spróbować poudawać,
że dobrze się bawimy, co nie? W ciągu pięciu minut odnalazł nas Tyler. Dosyć przystojny blondyn, średniego wzrostu o jaskrawoniebieskich
oczach. Chłopak był o rok młodszy od nas i mieszkał dokładnie
naprzeciwko mnie. Ja zawsze się z nim dosyć dobrze dogadywałam,
natomiast on bodajże od dwóch lat podkochiwał się w Sarze. Ona
chyba nie zdawała sobie z tego sprawy. Przeszliśmy w trójkę do
pokoju obok, gdzie stał bilard – wyjątkowo wolny. Tyler zrobił
nam drinki i kolejną godzinę spędziliśmy na grze. Kiedy w 3
partyjce zbijałam kolejny raz czarną kulę, ktoś wszedł do
środka.
-
Bardziej pod kątem, inaczej zahaczysz o pomarańczową bilę. -
Usłyszałam miękki, męski głos. Speszyłam się na tyle, że
chybiłam o dwa cale. Na moich policzkach pojawiły się różowe
plamy.
-
Cześć Paul. - Przywitała się Sara, biorąc swój kij bilardowy. -
Jess daje nam w kość już 3 partię. - Zaśmiała się. Przyjrzałam
się podchmielonej brunetce z rozbawieniem.
-
Jak jesteś taki mądry to pokaż. - Wyzywającym tonem odezwałam
się do chłopaka, odwracając twarz w jego stronę. Po kolejnym
chybieniu Sary, Paul wziął kij. - Patrz i się ucz. - podszedł do
stołu i jednym bezbłędnym pchnięciem wbił czarną kulę do
łuski.
-
Farciarz. - Skomentowałam pokazując mu język, co Paul skomentował
szerokim uśmiechem.
-
Zagraj ze mną. - To nie było pytanie, ani rozkaz. Stwierdzenie, na
którego dźwięk moje serce na chwilę przystanęło.
-
My pójdziemy zrobić drinki. - Odezwała się Sara ciągnąc za sobą
Tylera do salonu, zostawiając mnie tym samym w pokoju wyłącznie z
Paulem. Widziałam jej szelmowski uśmieszek, kiedy poganiała Tylera.
A co mi tam. Najwyżej się zbłaźnię. - No to rozkładaj trójkąt mistrzu. - Wyszczerzyłam wesoło ząbki, popijając po chwili swojego drinka.
A co mi tam. Najwyżej się zbłaźnię. - No to rozkładaj trójkąt mistrzu. - Wyszczerzyłam wesoło ząbki, popijając po chwili swojego drinka.
-
Mnie tak łatwo nie oszukasz. - Odezwał się Paul zbierając
wszystkie bile z łusek.
-
Ja nikogo nie oszukiwałam.
-
Ja już znam, te twoje sztuczki. - Przyglądałam się chłopakowi w
rozbawieniu.
-
Nie znam żadnych sztuczek. - Odpowiedziałam niewinnie się
uśmiechając.
-
Każda kobieta posiada jakieś w rękawie. - Przyglądał mi się
intensywnie, a na jego ustach błądził nieznany mi do tej pory
uśmieszek. Przeszedł blisko mnie, ocierając się o mnie swoim
ramieniem. - Dam Ci fory. Zaczynaj. - Po raz kolejny lekko się
zarumieniłam. Głupia Jess, głupia. Daję się nabrać na te tanie
podrywy. Ale fakt, faktem.. działały. Złapałam kij w dłoń, Paul
ściągnął trójkąt ze stołu. Ja ustawiłam się w dogodnym
miejscu i przymierzyłam się do zbicia bil. Czułam przenikliwy
wzrok Paula na.. załóżmy, że plecach, Wzięłam głęboki wdech i uderzyłam
białą bilę. Gra się rozpoczęła.
W
ciągu najbliższych dwudziestu minut graliśmy w skupieniu,
przekomarzając się przy tym jak dwójka małych dzieci. Nie mogę
zaprzeczyć, bawiliśmy się doskonale. Norrington był dużo lepszym
graczem ode mnie, ale co chwilę specjalnie nie trafiał dając mi
przy tym fory. Gdy napomknęłam o tym, by grał uczciwie, on
uśmiechnął się tylko i powiedział, że nie mam pojęcia o czym
mówię.
-
I kto tu jest mistrzem. To ja powinienem uczyć się od Ciebie. -
zaśmiał się.Na co ja wyszczerzyłam szeroko ząbki i wzruszyłam ramionami, co miało mniej więcej oznaczać 'ohh nie przesadzaj'. Kolejny raz byłam w podbramkowej sytuacji. Znowu czarna bila była tak ustawiona, że nie miałam szans, by wbić ją do łuski. Wahałam się przez długi czas, ustawiałam z każdej strony, rozpatrując najlepszą wersję. W końcu Paul podszedł do mnie od tyłu.
- Tutaj będzie najlepiej.- Szepnął mi do ucha i pomógł mi ułożyć kij oraz uspokoił moje drgające dłonie, kładąc na nich swoje. - Pozwól, że Ci pomogę. - Nie widziałam, ale czułam, że się uśmiecha. Przytaknęłam głową, nie mogąc nic powiedzieć. Czułam jego ciało blisko przy swoim, a jego oddech delikatnie łaskotał moją szyję. Kompletnie nie mogłam się skupić. Nakierowaliśmy razem kij odpowiednio, a potem wspólnie delikatnie popchnęliśmy bilę, która wpadła do łuski.
- Wygrałam. - Skomentowałam zdumiona i zarazem szczęśliwa.
- Gratuluję. - Czułam jak jego nos przesuwa się powoli po mojej szyi. Natychmiastowo zrobiło mi się gorąco, a tętno podskoczyło jakieś dziesięć razy. Zdawałam sobie sprawę, że gdyby nie te parę drinków, już dawno bym uciekła. A teraz..? Teraz chciałam więcej, nieśmiało zaczęłam obracać twarz w jego stronę. Swoimi dłońmi przyciągnął mnie do siebie. Mój żołądek fikał właśnie koziołki, a nogi zupełnie jak z waty odmówiły posłuszeństwa. Widziałam jak zamyka oczy i nachyla się w moją stronę, zresztą zrobiłam nieświadomie to samo. Byliśmy od siebie parę centymetrów, gdy ktoś wpadł do pokoju.
- Ekhm..- Odezwała się dziewczyna. W drzwiach właśnie stał West, a zaraz za nim Megan. Obydwoje byli równie zdumieni, co zmieszani jak obecnie ja z Paulem. Odepchnęłam Norringtona zawstydzona i wlepiłam swój wzrok w podłogę.
- Oh, widzę Donovan, że próbujesz odegrać się na mnie za to, że odebrałam Ci twojego chłopaka. Ale żeby wykorzystać do tego mojego byłego. Cóż.. nie wiedziałam, że jesteś w stanie się tak upodlić. - Bennet oczywiście musiała dorzucić swoje trzy grosze.
- Nigdy nie byliśmy parą. - Oschłym tonem odezwał się West. Natychmiastowo zachciało mi się płakać. Nie wiem czemu, przecież powiedział tylko prawdę. Słowa Megan całkowicie mnie obeszły. W moich oczach pojawiły się łzy, które za wszelką cenę powstrzymywałam. Barbie próbowała odciągnąć Westa.
- Chodź nic tu po nas. - Złapała go za rękaw, ciągnąć w stronę wyjścia.
- Zostaw...muszę z nią pogadać. - Nawet nie zdołał wypowiedzieć mojego imienia, co poskutkowało kolejnymi łzami na moich policzkach. Odwróciłam twarz w drugą stronę, a Paul stanął między nami. Megan obrzuciła go niedowierzającym wzrokiem, a potem teatralnie puściła jego rękaw, zupełnie jak małe, obrażone dziecko i wyszła z pokoju.
- Norrington wyjdź. Chcę z nią porozmawiać. - West ruszył w moją stronę, jednak na jego drodze stanął Paul. - No daj spokój, chcę z nią tylko porozmawiać. - Odezwał się zniecierpliwiony. Odepchnął lekko chłopaka i złapał mnie za nadgarstek, delikatnie, ale i tak wyrwałam go z jego objęć. - Jess.. proszę.. porozmawiaj ze mną. Musisz ze mną pogadać. - Wręcz błagał mnie. Próbowałam zatamować potok, który właśnie spływał z moich oczu. Zastanawiałam się, czemu ja właściwie płaczę? Przecież to było kompletnie bezsensu i zupełnie niepodobne do mnie. Każdy chyba czasem ma taką chwilę, gdy emocje wezmą nad nim górę. On nawet nie zdawał sobie sprawy jak mnie zranił. Wiedziałam, że zachowuje się zupełnie niepoważnie, będąc obrażoną cały czas i nie dając mu dojść nawet do słowa. Ale nie mogłam inaczej. Tak właśnie na mnie wpływał - zalewałam się natychmiastowo łzami.
- Ona nic nie musi. - Stanowczym tonem odparł Paul. - Wyjdź Cooper, zanim cię stąd wykopię. - West głośno się zaśmiał.
- Norrington dramatyzujesz. - West nie zdążył uśmiechnąć się kolejny raz, bo Paul przywalił mu w szczękę, że Cooper się zatoczył do tyłu. - Zwariowałeś ?! -
Ja natomiast stałam oniemiała wodząc wzrokiem od jednego, do drugiego chłopaka. West oczywiście nie pozostał dłużny Paulowi, bo zaraz do niego dopadł i zaczęli się szarpać.
- Przestańcie do cholery! - Wrzasnęłam zdenerwowana, a oni natychmiastowo jak na zawołanie puścili się. Zupełnie jakby mój krzyk, wybudził ich z transu. Spojrzałam najpierw na jednego, potem na drugiego i wybiegłam z pokoju.
- Tutaj będzie najlepiej.- Szepnął mi do ucha i pomógł mi ułożyć kij oraz uspokoił moje drgające dłonie, kładąc na nich swoje. - Pozwól, że Ci pomogę. - Nie widziałam, ale czułam, że się uśmiecha. Przytaknęłam głową, nie mogąc nic powiedzieć. Czułam jego ciało blisko przy swoim, a jego oddech delikatnie łaskotał moją szyję. Kompletnie nie mogłam się skupić. Nakierowaliśmy razem kij odpowiednio, a potem wspólnie delikatnie popchnęliśmy bilę, która wpadła do łuski.
- Wygrałam. - Skomentowałam zdumiona i zarazem szczęśliwa.
- Gratuluję. - Czułam jak jego nos przesuwa się powoli po mojej szyi. Natychmiastowo zrobiło mi się gorąco, a tętno podskoczyło jakieś dziesięć razy. Zdawałam sobie sprawę, że gdyby nie te parę drinków, już dawno bym uciekła. A teraz..? Teraz chciałam więcej, nieśmiało zaczęłam obracać twarz w jego stronę. Swoimi dłońmi przyciągnął mnie do siebie. Mój żołądek fikał właśnie koziołki, a nogi zupełnie jak z waty odmówiły posłuszeństwa. Widziałam jak zamyka oczy i nachyla się w moją stronę, zresztą zrobiłam nieświadomie to samo. Byliśmy od siebie parę centymetrów, gdy ktoś wpadł do pokoju.
- Ekhm..- Odezwała się dziewczyna. W drzwiach właśnie stał West, a zaraz za nim Megan. Obydwoje byli równie zdumieni, co zmieszani jak obecnie ja z Paulem. Odepchnęłam Norringtona zawstydzona i wlepiłam swój wzrok w podłogę.
- Oh, widzę Donovan, że próbujesz odegrać się na mnie za to, że odebrałam Ci twojego chłopaka. Ale żeby wykorzystać do tego mojego byłego. Cóż.. nie wiedziałam, że jesteś w stanie się tak upodlić. - Bennet oczywiście musiała dorzucić swoje trzy grosze.
- Nigdy nie byliśmy parą. - Oschłym tonem odezwał się West. Natychmiastowo zachciało mi się płakać. Nie wiem czemu, przecież powiedział tylko prawdę. Słowa Megan całkowicie mnie obeszły. W moich oczach pojawiły się łzy, które za wszelką cenę powstrzymywałam. Barbie próbowała odciągnąć Westa.
- Chodź nic tu po nas. - Złapała go za rękaw, ciągnąć w stronę wyjścia.
- Zostaw...muszę z nią pogadać. - Nawet nie zdołał wypowiedzieć mojego imienia, co poskutkowało kolejnymi łzami na moich policzkach. Odwróciłam twarz w drugą stronę, a Paul stanął między nami. Megan obrzuciła go niedowierzającym wzrokiem, a potem teatralnie puściła jego rękaw, zupełnie jak małe, obrażone dziecko i wyszła z pokoju.
- Norrington wyjdź. Chcę z nią porozmawiać. - West ruszył w moją stronę, jednak na jego drodze stanął Paul. - No daj spokój, chcę z nią tylko porozmawiać. - Odezwał się zniecierpliwiony. Odepchnął lekko chłopaka i złapał mnie za nadgarstek, delikatnie, ale i tak wyrwałam go z jego objęć. - Jess.. proszę.. porozmawiaj ze mną. Musisz ze mną pogadać. - Wręcz błagał mnie. Próbowałam zatamować potok, który właśnie spływał z moich oczu. Zastanawiałam się, czemu ja właściwie płaczę? Przecież to było kompletnie bezsensu i zupełnie niepodobne do mnie. Każdy chyba czasem ma taką chwilę, gdy emocje wezmą nad nim górę. On nawet nie zdawał sobie sprawy jak mnie zranił. Wiedziałam, że zachowuje się zupełnie niepoważnie, będąc obrażoną cały czas i nie dając mu dojść nawet do słowa. Ale nie mogłam inaczej. Tak właśnie na mnie wpływał - zalewałam się natychmiastowo łzami.
- Ona nic nie musi. - Stanowczym tonem odparł Paul. - Wyjdź Cooper, zanim cię stąd wykopię. - West głośno się zaśmiał.
- Norrington dramatyzujesz. - West nie zdążył uśmiechnąć się kolejny raz, bo Paul przywalił mu w szczękę, że Cooper się zatoczył do tyłu. - Zwariowałeś ?! -
Ja natomiast stałam oniemiała wodząc wzrokiem od jednego, do drugiego chłopaka. West oczywiście nie pozostał dłużny Paulowi, bo zaraz do niego dopadł i zaczęli się szarpać.
- Przestańcie do cholery! - Wrzasnęłam zdenerwowana, a oni natychmiastowo jak na zawołanie puścili się. Zupełnie jakby mój krzyk, wybudził ich z transu. Spojrzałam najpierw na jednego, potem na drugiego i wybiegłam z pokoju.
***
Znalazłam sobie ustronne miejsce - śliczną altankę, zaraz za domem w ogródku, gdzie siedziałam od ostatnich piętnastu minut. Nikt nie kręcił się w pobliżu, a nawet jakby, gdy mnie zobaczyli, kierowali się w inne miejsce. Natomiast ja miałam dużo czasu na rozmyślania. A nagromadziło się ich dużo. Co jakiś czas popijałam piwo z plastikowego kubka, które nalałam sobie w drodze do ogrodu.
- Jess? - Usłyszałam męski głos i chwilowo wstrzymałam oddech. Odwróciłam się i zobaczyłam Paula. Czemu nagle poczułam rozczarowanie? Zaraz usiadł obok mnie. Czy ja może mówiłam, że potrzebuje teraz czyjegoś towarzystwa? Nie, stąd też moje poirytowanie jego przybyciem.
- Wszystko w porządku ? - O, jeszcze się będzie bawił w psychologa.
- Bywało gorzej. - Leniwie wzruszyłam ramionami, udając całkowicie obojętną.
- Przepraszam za tamto przy bilardzie.. - Zastanawiałam się o czym mówił. O wszczęciu bójki, czy może o próbie pocałowania mnie? Wolałam nie wiedzieć. Mruknęłam coś w odpowiedzi, upijając kolejne łyki alkoholowego trunku. Milczeliśmy przez jakiś czas, gdy nagle Paul ni z tego ni z owego podniósł się energicznie, stanął przede mną i wyciągnął w moją stronę dłoń. Spojrzałam się na niego zdziwiona, nie mając pojęcia o co mu chodzi.
- Zatańczmy. - Uśmiechnęłam się rozbawiona i zarazem zdziwiona. Chyba nie mówił serio? Nie czekając na moją zgodę, pociągnął mnie na środek altanki. Jedną rękę położył na mojej tali, a drugą objął moją dłoń. Patrzyłam na niego jak na idiotę.
- Przecież tu nie ma nawet muzyki.
- Ja Ci wystarczę. - I jego szeroki uśmiech potwierdził to całkowicie. Znowu wygłupialiśmy się, a zły humor i masa ponurych przemyśleń wyparowały jak za sprawą czarodziejskiej różdżki. Nie mam pojęcia ile czasu spędziliśmy w tej altance. W końcu poprosiłam go, byśmy usiedli, bo alkohol i zbyt duża ilość obrotów dały o sobie w końcu znać. Z domu cały czas
- Umów się ze mną Jess. - Po krótkiej chwili ciszy powiedział Paul przyglądając mi się z łagodnym uśmiechem. Spojrzałam na niego zdziwiona, a z moich ust wydobyło się jedynie " ee...". Nie miałam pojęcia co odpowiedzieć. Po raz pierwszy ktoś oficjalnie zapraszał mnie na randkę. Ja i Paul Norrington, kto by pomyślał. To było zupełnie jak w filmach o Kopciuszku - dziewczyna znikąd, zdobywa księcia. Nie zdążyłam nic powiedzieć, bo nagle do altanki wpadła jakaś dziewczyna przerywając nam. W sumie dobrze, bo nie miałam pojęcia co mogłabym mu odpowiedzieć. Z jednej strony bardzo chciałam, a z drugiej.. Cały czas w mojej głowie odbijały się echem słowa Megan : Cóż.. nie wiedziałam, że jesteś w stanie się tak upodlić. Niby te słowa mnie obeszły, ale razem z nimi pojawiły się pytania.. Czy może rzeczywiście nieświadomie próbowałam się na kimś odegrać?
- Heeej! Norringtoon twój kolega, zaraz zaliczy jakąś laskę ! W końcu mały Ryan przestanie być prawiczkiem! - Pijana zataczała się w naszym kierunku. Prawiczek Ryan w ogóle mnie nie obchodził, ale w tym samym momencie przypomniałam sobie o Sarze. Jestem na prawdę beznadziejną przyjaciółką.
- Jak wygląda ta dziewczyna? - Zapytałam podrywając się równocześnie do góry. Było bardzo małe prawdopodobieństwo, że to Sara była właśnie w rękach jakiegoś napalonego Ryana. Ale i tak wolałam sprawdzić co u niej.
- Aa taka jakaś mała z ciemnymi włosami i w dziwnych ubraniach. Przepraszam, ale zaraz będę rzygać. - Ledwo rozumiałam to co ona mówi, strasznie bełkotała, ale wychwyciłam to co mnie interesowało i natychmiast mnie zemdliło. Opis pasował do Sary. Szybko pobiegłam do domu, zostawiając za sobą zdezorientowanego Paula podtrzymującego pijaną dziewczynę.
Gdy wpadłam do środka usłyszałam jak tłum skanduje : Ryan ! Ryan ! - kompletnie wystraszona wbiegłam w sam środek tłumu. Stanęłam jak wryta, gdy zobaczyłam kompletnie pijaną Sarę uwieszoną na rękach jakiegoś dryblasa. Ona kompletnie nie kontaktowała, a on bezczelnie to wykorzystywał. Szybko pokonałam dystans między mną, a chłopakiem.
- Zostaw ją ty chory napaleńcu! - Krzyknęłam rozwścieczona przyglądając się przyjaciółce bezradnie, która ledwo trzymała się na nogach. Nie miała pojęcia co się dzieje. Tłum zaśmiał się.
- Psujesz całą zabawę. - Odezwał się dryblas groźnym tonem. Ludzie znowu zaczęli skandować jego imię. On to traktował jako zabawę? Na prawdę ? Z całej siły wbiłam swoją piętę w jego stopę. Z pewnością go to nie zabolało, ale zdezorientowało na tyle, że puścił Sarę. Moje kolano odruchowo powędrowało w górę, tym razem kopniak w krocze z pewnością poczuł boleśnie. Ludzie zaryczeli i wydali z siebie dźwięk podobny do 'uuuuuu..'. Kiedy zarzuciłam sobie ramię Sary na swoje i wyprowadzałam ją z salonu, nikt nie stanął nam na drodze. Przed domem spotkałam Paula.
- Jezu Jess.. Co się stało?! - Zdezorientowany podbiegł do nas i pomógł mi przytrzymać Sarę.
- Twój kolega był niezwykle zainteresowany moją pijaną przyjaciółką. - Odparłam przez zaciśnięte zęby.
- Odwieźć was?
- Piłeś Paul. Poradzimy sobie. Lepiej idź ogarnij swojego kolegę i daj mu jakiś lód, bo go może boleć co nieco. - Odburknęłam rozdrażniona. Norrington ni z tego ni z owego zaczyna się śmiać. Spojrzałam się na niego zdziwiona. Na prawdę, czy to była taka zabawna sytuacja?
- Przepraszam... Po prostu Jess nie znałem jeszcze nikogo takiego jak ty. - Odpowiada rozbawiony, ale gdy spogląda ponownie na Sarę uśmiecha się współczująco. - Napisz jak dotrzecie do domu. - Dodał po chwili zmartwionym tonem. - Na pewno sobie poradzicie ? - Przytaknęłam głową. To było miłe z jego strony. Delikatnie opuścił ze swojego ramienia, rękę Sary upewniając się uprzednio czy sobie poradzę. Na do widzenia pocałował mnie w policzek.
- Do zobaczenia wkrótce. - Uśmiechnął się do mnie tajemniczo. Z pewnością pamiętał, że nie odpowiedziałam mu jeszcze czy się z nim umówię. Razem z Sarą poczłapałyśmy powoli do taksówki, która właśnie podjechała. Miałyśmy szczęście, bo ten co ją zamówił najwyraźniej nie był w pobliżu. Pomogłam przyjaciółce wejść do środka i zaraz sama wsiadłam.
- Na Oxford Street 54. - Powiedziałam do kierowcy. Zmęczona z westchnięciem wbiłam się w fotel.
- Co się dzieje ? Gdzie jesteśmy ? - Zapytała Sara, która na chwilę oprzytomniała. Praktycznie spała na moim ramieniu, a ja gładziłam ją po głowie troskliwie.
- Cii.. już dobrze. Zaraz będziemy u mnie i położę Cię spać. - Dziewczyna mruknęła coś w odpowiedzi. Chwilę potem dotarłyśmy pod dom. Taksówkarz pomógł mi doprowadzić przyjaciółkę do drzwi, a potem starając się nie obudzić rodziców wprowadziłam ją do swojego pokoju. Zdjęłam jej ubrania i buty, zostawiając w samej bieliźnie, położyłam ją do łóżka, a ta natychmiastowo zasnęła.
Sama nie mogłam zasnąć jeszcze przez długi czas. Wpatrywałam się w okno pokoju Westa. Już dawno było zasłonięte. W końcu jednak zmęczenie wzięło nade mną górę i sama zasnęłam na materacu, który wcześniej sobie przygotowałam.