piątek, 6 kwietnia 2012

ROZDZIAŁ 2

Często myślisz, że masz rację. Ale wtedy przychodzi ktoś niepożądany i sprowadza Cię do pionu mówiąc, że życie jest jeszcze trudniejsze niż myślisz.



Gdy wróciłam zmęczona do domu nie zastałam w nim ani mamy ani taty. Pracowali jak zwykle. Obydwoje rzadko bywali w domu. Mama tylko rano wstawała ze mną i szykowała mi śniadanie, a potem wracała dopiero późnym wieczorem. O panu Roger'u Donovanie już nie mówię, praktycznie go nie widywałam.Ale zdążyłam się już do tego przyzwyczaić. W końcu to trwa od kiedy tylko rodzice uznali, że jestem na tyle dorosła, że mogą mnie zostawiać samą w domu. A ja ogółem zawsze byłam bardzo samodzielna i nie potrzebowałam żadnej niańki.Mój ojciec jest głównym informatykiem w dużej firmie i często go tam potrzebują. Szef bezlitośnie go wykorzystuje, a mój tata się na to zgadza bo robi to co lubi i przy okazji ma fajną pensję. Za to moja mama jest księgową w małej księgarni i najczęściej zanurza się w książki i zapomina o normalnym świecie. Często zastanawiam się jak oni się spotkali. Jak się w sobie zakochali. W końcu komputery to jest życie mojego ojca, a książki mojej matki. Podobno przeciwności się przyciągają, ale to nadal dla mnie nie do ogarnięcia. Czasem myślę, że cenią swoją pracę wyżej ode mnie. Tak już jest. Wiem, że mnie kochają, ale chyba nie umieją tego pokazać w należyty sposób. Ale mnie to nie przeszkadza, bo też nie jestem osobą, która umie wylewać swoje uczucia i emocje na innych. W końcu po kimś to mam. Kiedy spojrzałam w stronę kuchni mój brzuch głośno zaburczał dając znać, że to pora by go nakarmić. Gdy otworzyłam lodówkę od razu sięgnęłam po plastikowe opakowanie w którym jak poznałam po zapachu, był kurczak z curry. Szybko go odgrzałam i zjadłam z wielkim apetytem. Potem rutynowo odrobiłam nawał prac domowych, które zadali nam bezlitosni nauczyciele. Pooglądałam trochę telewizji, poczytałam trochę denną lekturę. Usłyszałam sygnał swojej komórki i pobiegłam do holu gdzie zostawiłam swoją torbę w której powinnam znaleźć swój telefon. Zaczęłam szybko przeszukiwać zawartość chociaż sygnał już umilkł. W końcu odnalazłam swój telefon, a na ekranie wyświetliła mi się jedna nieprzeczytana wiadomość.

Od Mamy:
Będę późno. Szkolenie się przedłużyło.
Nie czekaj na mnie. Tęsknie !

Westchnęłam cicho i odłożyłam komórkę na stolik. Kolejny wieczór spędzony samotnie. Jedni by się cieszyli, kiedy rodziców nie było. Do pewnego momentu też mnie to radowało..Ale teraz dom praktycznie stoi cały czas pusty, ciągle panuje tutaj nieprzyjemna, grobowa cisza.
Nie miałam nic do roboty..Po prostu weszłam do wanny i zrobiłam sobie relaksującą kąpiel. W końcu od czasu do czasu trzeba o siebie zadbać. Po godzinie wyszłam z łazienki i poszłam do swojego pokoju. Było już około godziny 23.30. Przebrałam się spokojnie w piżamę i już miałam się kłaść ale zauważyłam, że dokładnie w oknie na przeciwko mojego pali się światło - w sypialni Westa. Z reguły nie bawie się w podglądacza, ale zauważyłam ruch w jego pokoju w związku z czym przykleiłam nos do szyby. Tak jak się spodziewałam West jak zwykle siedział przy swoim komputerze. Światło w moim pokoju było zgaszone, więc on nie mógł mnie zobaczyć. Zaczęłam przypominać sobie dzisiejszy incydent z basenu, a w moich myślach znowu zagościł obraz chłopaka w samych bokserkach.Złapałam się na tym, że zrobiłam rozmarzoną minę.
-Ogarnij się kobieto to twój przyjaciel. -Powtarzałam sobie w duchu. Swoje spojrzenie utkwiłam ponownie w jego pokoju. Nagle w sypialni Westa otwarły się drzwi i weszła do niego mama - Isabelle Cooper. Bardzo sympatyczna kobieta o jasnobrązowych, krótkich lokach i wesołych piwnych oczach. Wymienili parę zdań, po czym pani Cooper wyszła i zamknęła za sobą drzwi. Nastąpiło teraz coś dziwnego. West zamiast wrócić do kompa albo iść spać zaczął szybko pakować jakieś rzeczy do plecaka, co trochę zerkał na zegarek jakby gdzieś się spieszył. Zmarszczyłam czoło próbując się domyśleć o co chodzi. Światło w pokoju obok zgasło co oznaczało, że jego rodzice poszli już spać. Chłopak włożył na siebie ciemne rzeczy i założył plecak na ramiona cały czas przyglądając się z niecierpliwością zegarkowi. Wyglądało to tak jakby chciał się gdzieś wymknąć. Raczej nie było to podobne do niego i dlatego tak się zdziwiłam. Był na to po prostu zbyt leniwy. Po paru minutach czekania West otworzył bardzo ostrożnie drzwi i wyszedł przez nie powoli je zamykając. Chciałam zobaczyć jak to się skończy, więc zbiegłam po schodach nie zapalając światła i o mało się nie wywróciłam po drodze. Weszłam do korytarza skąd miałam dobry widok na parter i ganek jego domu. W budynku żadna lampa nie była zapalona..Może zauważył, że go obserwuje? Nie..wątpie, nie bylo takiej możliwości. Po paru minutach zauważyłam jak jakaś czarna postać wymyka się przez drzwi frontowe, a po chwili rozpływa się w ciemnościach. Wiedziałam, że to był West. Tylko co on kombinował?
Wróciłam do łóżka próbując nie zadręczać się różnymi dziwnymi myślami. Byłam zbyt zmęczona by myśleć nad tym dłużej więc postanowiłam, że wypytam go jutro. Kiedy przyłożyłam głowę do poduszki natychmiastowo zasnęłam. Basen robi swoje.

Następnego ranka obudziłam się niezwykle wcześnie, chociaż nie nastawiałam żadnego budzika, ani mama mi nie przeszkodziła. Nie pamiętałam dokładnie co mi się śniło chociaż próbowałam sobie to przypomnieć. Musiałam źle spać inaczej w życiu nie obudziłabym się przed 8. Przypomniał mi się wczorajszy wieczór i szybko zrzuciłam z siebie kołdrę i podeszłam do okna. Spojrzałam prosto wlepiając wzrok w szybę w pokoju Cooper'a, ale niestety ktoś zasłonił ją żaluzjami. Wszystkiego musiałam dowiedzieć się w szkole. Ubrałam się dosyć szybko i spakowałam swoje książki. Zeszłam na dół nasłuchując po drodze czy ktoś jest w domu, ale nikogo nie usłyszałam. Otworzyłam lekko drzwi do pokoju rodziców by sprawdzić czy mama nie obudziła mnie dlatego, że sama zaspała czy po prostu nie przyszła jeszcze. Zmarszczyłam czoło kiedy zobaczyłam puste łóżko. Zjadłam śniadanie i poszłam do szkoły. POSZŁAM nie pobiegłam. Chyba robię postępy.
Doszłam spokojnym krokiem do klasy i weszłam do środka równo z dzwonkiem. Od razu skierowałam się w stronę swojego stolika wzrokiem szukając Westa..ale nie było go. Nie było go ani na swoim miejscu ani nigdzie indziej. Wydało mi się to dziwne, w końcu on praktycznie nigdy nie opuszcza szkoły. Znaczy nie mówie, że należy do genialnych uczniów ale jak nie chce mu się iść na lekcje to zawsze mnie o tym powiadamia i próbuje namówić żebym z nim została. Otworzłam torbę i zerknęłam na ekranik komórki w końcu mogłam nie usłyszeć wiadomości..ale niczego nie było. Pomyślałam, że może spóźni się, więc zajęłam myśli czymś innym biorąc bierny udział w lekcji. Jednak lekcja minęła a on dalej się nie pojawiał. Minęła następna i jeszcze kolejna i długa przerwa śniadaniowa którą spędziłam samotnie na trybunach przy boisko ale jego cały czas nie było. W między czasie napisałam mu parę wiadomości ale na żadną nie odpisał. Może bylo to głupie ale zaczęłam się martwić. Gdyby to był ktoś inny po prostu bym to olała, ale jemu nigdy to się nie zdarzało. Nie przyszedł. Nie przyszedł dzisiaj i nie przyszedł następnego dnia. Po drodze kiedy wracałam do siebie wstąpiłam do jego domu, jednak nikogo tam nie zastałam. Moich rodziców również nie było.. Musiałam się z nimi minąć, bo podłoga w kuchni była jeszcze mokra jak weszłam do środka, no i wszystko posprzątane. Moje szczęście.Następnego dnia kiedy znowu się nie zjawił i nie odpisał na żadnego z moich sms ostro się wkurzyłam i kiedy w końcu skończyłam lekcje postanowiłam sprawdzić jeszcze na basenie, w końcu mógł pojawić się na treningu. Weszłam na pływalnie przez damską szatnię by przez przypadek nie nadziać się na frajerów z drużyny. Jak na razie nic nie zapowiadało , że ktoś tu jest. W pewnym momencie na drugim końcu przy słupkach zauważyłam naszego trenera - Dan'a Straider'a i już chciałam go zawołać, ale zniknął w męskiej szatni. No tak, będę musiała się za nim uganiać po śliskiej posadzce w normalnych butach, dobrze, że nie widzi mnie właśnie pan Voyger - nasz szkolny woźny, nieźle by mi się dostało. Przeszłam parę kroków i nagle usłyszałam czyjąś rozmowę, pomyślałam że to ratownik gada do swoich poddanych, ale im bardziej zbliżałam się do szatni tym lepiej wiedziałam, że nieźle się pomyliłam wysuwając taką teorię. Z małego pomieszczenia oprócz rozmowy dwóch osób docierały do mnie różne dziwne dźwięki..jak mruczenie i ... sapanie? Uznałam, że tam na pewno nie ma kota, więc postanowilam sprawdzić co tam się dzieje.
Podeszłam do drzwi, które były zamkniętę i schyliłam się by spojrzeć pzez dziurkę od klucza. Musiałam, aż zasłonić ręką usta by nie wydać z siebie żadnego niepożądanego odgłosu. Moje oczy otworzyły się szeroko. Widziałam wszystko bardzo dokładnie, nie było mowy o pomyłce. W środku na jednej z ławek siedziała Megan tylko, że już bez swojego skąpego topiku. Pomiędzy jej nogami stał...nie kto inny jak nasz trener, również nie przyodziany w swoją koszulkę. Przez myśl przeszło mi, że ma na prawdę fajną klatę. Był to chyba najmłodszy nauczyciel w naszej szkole o ile trenera pływania można nazwać nauczycielem. Miał zaledwie 26 lat. Co by tu powiedzieć wszystkie laski w szkole bujały się w nim. Gdyby nie on pewnie coś takiego jak damska druzyna pływacka by nie istniała, w końcu to on przyciągał tłumy dziewczyn. Wysoki blodyn o dużych szarych oczach i mocno zarysowanej szczęce niczym Brad Pitt. Typowy kobieciarz. Chociaż w życiu bym nie pomyślała, że zabrałby się za młodszą. Ale co kto lubi, nie będę wnikać. Trener w tym momencie zaczął całować szyję blondynce, a ona tylko zachichotała w ten obrzydliwie słodki sposób, że na mojej twarzy automatycznie pojawiło się obrzydzenie.
- Ale nikt o nas nie wie, prawda? - Spytał pan Straider odsysając się na moment od szyi dziewczyny.
- Nikomu nie pisnęłam ani słówka. - Powiedziała Megan obejmując nogami trenera i zachichotała znowu.
- Bleeee. - Wymsknęło mi się i kiedy zdałam sobie z tego sprawę natychmiast stanęłam przerażona w bezruchu.
Nagle w sali też zrobiło się dziwnie cicho. Miałam nadzieję, że może jednak nie usłyszeli tego.
- Co to było? - Zapytał Dan rozglądając się przenikliwym spojrzeniem po pomieszczeniu, a kiedy jego spojrzenie zatrzymało się na drzwi spanikowałam i zaczęłam uciekać wzdłuż basenu.
Co chwila oglądałam się za siebie sprawdzając czy nikt za mną nie biegnie ale najwidoczniej to olali. Kiedy już odetchnęłam i zwolniłam tempo by się zatrzymać, nie zauważyłam pewnej liny leżącej tuż pod moimi nogami. Próbując uniknąć wplątania się w nią w ostatniej chwili odbiłam się i zgrabnie ją przeskoczyłam. Przez parę mini sekund moje serce stanęło w bezruchu. Kiedy lądowałam moja noga odjechała, poślizgnęłam się i runęłam prosto do basenu. Myślę, że wszysto skończyłoby się dobrze gdyby nie fakt, że podczas upadania ostro walnęłam się głową o płytki. No a potem..potem była już tylko ciemność.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz